Czy inwestowanie w rynki wschodzące ma przyszłość?
Rynki wschodzące należą od mniej więcej kilkunastu lat do najpopularniejszych miejsc na inwestycje dla każdego, kto zajmuje się tym „na poważnie”: a więc zbudował już dość zdywersyfikowany portfel inwestycyjny i chce zainwestować „zalegające” na koncie oszczędnościowym kwoty w coś o prawdziwym potencjale. Jednak w Polsce temat nie przebił się specjalnie do mainstreamu i takie akronimy jak EEM (MSCI Emerging Markets Index) czy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) nie pojawiają się w mediach bardzo często. Większość działających w Polsce funduszy nigdy nie kwapiło się, by klientom z naszego kraju udostępniać możliwości inwestowania tam, pomimo że bywały lata, gdy zyski np. z Rosji potrafiły przynieść spokojnie 100% w skali roku. Oczywiście nie oznacza to, że taki zabieg jest niemożliwy do wykonania za pomocą internetu. W ostatnich latach mówiło się jednak niemało z kolei o tym, że rynki te zawodzą, rok 2015 był dla nich spadkowy. Czy to oznacza, że tematem nie warto się interesować? Zdaniem wielu ekspertów – wręcz przeciwnie. Przykładowo, zapytany przez Bloomberg o opinię, gdzie najlepiej byłoby w roku 2016 zainwestować kwotę 10 000 dolarów, doradca Barry Ritholtz stwierdził: warto liczyć właśnie na EEM. Właśnie dlatego, że tak duży indeks, obejmujący 850 firm, zaliczył w ciągu ostatnich pięciu lat spadek o ponad 20%. Jego zdaniem nieuniknione wydaje się odwrócenie trendu w sytuacji, gdy amerykańska giełda w tym samym okresie zanotował wzrost o 80% – nieproporcjonalna różnica. Może to brzmieć dość odważnie, ale wydaje się zgodne z długoterminowymi prawidłami rynku. O ile sytuacja krajów BRIC może nie prezentować się najlepiej, to zyskowny może okazać się sam fakt, że nie będzie aż tak zła, jak obecnie to uwzględniono w cenach akcji.
Analitycy nieco rozbiegają się jeśli chodzi o definicję oraz dokładną listę „rynków wschodzących”. Chodzi o kraje, które przechodzą to, co Polska w ostatnich dekadach – rozwój klasy średniej, która „odkrywa” dopiero uroki konsumpcji, przez co w całym kraju rośnie popyt na mieszkania, samochody i wszelkie inne dobra. Na pewno na każdej liście rynków wschodzących dominują kraje BRIC czy też Turcja, Filipiny i Meksyk. Opinie nie są jednogłośne co do różnorakich krajów Azji Południowo-Wschodniej, Ameryki Południowej i Środkowej, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, RPA, Nigerii czy oczywiście wszystkich krajów Europy na wschód od Niemiec. Każdy z tych krajów ma potencjał wzrostu znacznie większego, niż kraje już „ustabilizowane”, jednakże wiąże się z tym ryzyko. Jak wiadomo, samo spowolnienie w Chinach wywołane m.in. spadkiem zainteresowania i przez to cen mieszkań wywołuje u wielu inwestorów małą panikę.
Zdania co do rynków wschodzących są podzielone i właśnie dlatego inwestowanie w nie może przynieść znaczące zyski w razie nawet stosunkowo niewielkiej poprawy sytuacji. Ceny w takich funduszach zazwyczaj są niezwykle niskie. Oczywiście nie znaczy to, że rozsądny inwestor powinien od razu rzucać pieniądze na cokolwiek, co jest w Chinach – ale przemyślane ryzyko może przynieść potencjał znacznie większych zysków, niż strat.