Giełda zapewne każdemu z nas kojarzy się z wielkim gwarem – dziesiątkami monitorów, wyświetlaczy i niezliczoną ilością maklerów wykrzykujących jednocześnie oferty kupna i sprzedaży. Co więc, jeśli pojawi się potrzeba ewakuowania takiego miejsca ze względu na alarm bombowy? Trudno mi wyobrazić sobie poziom zaskoczenia wszystkich pracowników giełdy i ich niechęć do opuszczenia budynku, w którym podejmowane są tak znaczące decyzje dla wielu inwestorów, a jednak do sytuacji takiej doszło w ostatnim czasie w Warszawie.
Przed godziną 9 rano pracownicy giełdy otrzymali sygnał o możliwym podłożeniu materiałów wybuchowych w budynku, w związku z czym podjęte zostały specjalne procedury i wszystkie biura giełdy musiały zostać opuszczone. Co istotne, sytuacja ta nie miała wpływu na przebieg notowań i obsługę zleceń, ponieważ pracownicy za nie odpowiadający pracowali w innym budynku. Niestety, wydarzenie to dołączyło do czarnej serii problemów warszawskiego parkietu: na kilka dni przed alarmem bombowym, hakerzy wykradli dane do logowania użytkowników serwisów giełdowych. Jak się potem okazało, służyły one do logowania się do projektów już nie używanych, jednak informacje te bardzo zaniepokoiły inwestorów, więc z pewnością trudno będzie zaufanie to odbudować.
Alarm bombowy w budynku warszawskiej giełdy był jednym z wielu, jakie w tym dniu ogłoszono w placówkach publicznych w całym kraju. W kilkunastu największych miastach w Polsce odnotowano podobne przypadki alarmów w budynkach użyteczności publicznej: pracownicy tych budynków otrzymali informację o możliwym podłożeniu materiałów wybuchowych poprzez maile lub telefonicznie. Policja przez cały dzień zbierała informacje o skali tego „żartu”. Na szczęście wszystkie pogróżki okazały się fałszywe.
Osoba odpowiedzialna za nie z pewnością stanie przed sądem za popełnienie przestępstwa, za które grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Niewykluczone też, że sprawcy będą musieli ponieść koszty wszystkich akcji. Żarty tego typu nie mieszczą się w żadnej kategorii humoru. Najgorsze są te skierowane przeciwko szpitalom czy ośrodkom zdrowia – przerwanie operacji ratującej życie czy nawet konieczność wyprowadzenia chorych poza mury szpitala naraża ich na utratę zdrowia, a nawet życia. Obyśmy doświadczali jak najmniej takiej głupoty w naszym kraju.